poniedziałek, 10 czerwca 2013

The Great Gatsby


Kolejna ekranizacja powieści F.S. Fitzgeralda (autora m.in. opowiadania Ciekawy przypadek Benjamina Buttona), która w roku swojego powstania tj. 1925 r. nie cieszyła się powodzeniem. Podczas gdy krytycy twierdzą, że film nie jest tak dobry jak się spodziewano, ja jestem z niego zadowolony. I to bardzo. 

Jest w nim wszystko, czego oczekuję po kinie. Jest też w nim wszystko czego oczekuję po sztuce. I jest w nim wszystko to, co powinno być w filmie o latach 20-tych, których potencjalny widz może nie preferować.

W mojej wyobraźni film staje się powoli ikoną. I to przede wszystkim przez wcześniejszy Moulin Rouge! i Baza Luhrmanna, który powtórzył co najlepsze. Ale jak dla mnie również sama historia broni się sama. I choć hollywoodzkie widowisko w pewnym momencie zwalnia, a wizualno-muzyczny przepych nie porywa rozochoconego widza to i tak warto. Muzyka... cudo. Dobór, artyści, aranżacje. Emocjonalnie i formalnie blisko mi do tego filmu i do tej historii... nawet bardzo blisko.


No i trailer z najlepszą piosenką z filmu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz